Chłodny odcień brązu – Daria
Od jakiegoś czasu zaczęłam stawiać na naturalne kosmetyki i wszelkiego rodzaju preparaty, więc przyszedł czas i na naturalne farbowanie włosów. Zachęcona opisami, postanowiłam kupić odcień orzechowy brąz. Marzyły mi się lśniące włosy w odcieniu chłodnego brązu. Mój wyjściowy kolor to nieco wyblakły brąz, farbowany chemicznymi farbami, z odrostami ok. 3 cm, plus widoczne siwe włosy. Wybrałam hennę Orzechowy Brąz.
Wcześniej sporo czytałam na temat farbowania henną, opinie zadowolonych użytkowniczek, więc z niecierpliwością czekałam, kiedy i ja do nich dołączę. Kiedy nadszedł wyczekiwany dzień 0 z przejęcia chyba, farbowanie odbyło się metodą prób i błędów, ale …;)
Zioła wsypałam do większej plastikowej miski, zalałam ciepła wodą (po zagotowaniu wody odczekałam jakieś 10 minut, aż przestygnie) i zaczęłam mieszać drewnianą łyżką. Kolor i konsystencja nie należały do najciekawszych. Pierwotna konsystencja niestety bardzo utrudniała nakładanie mieszanki na włosy(była zbyt gęsta), przez co woda musiała być dolewana jeszcze około 3 razy. Mieszankę trzymałam na głowie około 2 godziny, mając włosy okryte folią i ciepłym ręcznikiem. Podczas zmywania niestety nie została spłukana cała mieszanka i włosy były nieco matowe, a przy suszeniu czy poprawianiu fryzury na placach czy grzebieniu zostawał zielonkawy osad. Wszelkie pozostałości henny na skórze, które powstały podczas farbowania, zmywają się bez problemu. Po dwu dniach wymyłam włosy ponownie, woda była wyraźnie zielonkawo-szara, ale włosy już błyszczące. Po drugim myciu, na noc zastosowałam olejek z amlą, aby nawilżyć nieco włosy. Zapach henny utrzymywał się przez około kilka dni (pomimo codziennego mycia włosów). Koniec końców byłam zadowolona z efektów, pomimo iż moje pierwsze farbowanie nie należało do tych bardzo udanych. Przede wszystkim miałam spokojną głowę, że jeśli efekt mi się nie spodoba, będę zawsze mogła poprawić bez ryzyka, że stracę włosy. Miałam kolor brązowy, jakby podpalany, nieco jaśniejszy przy głowie, a ciemniejszy na końcach. Włosy stały się grubsze i cudnie lśniące.
Operacja farbowanie nr 2 okazała się w pełni udana – wiedziałam już, ile należy dolać wody i jaka konsystencja będzie najlepsza, aby nie było problemów z nakładaniem i rozprowadzaniem – w moim przypadku to konsystencja śmietany (przy gęstszej miałam problem z równym rozprowadzeniem mieszanki na włosach). Tak samo i podczas tego farbowania zioła trzymałam na głowie około 2 godzin (zawinięte w folie i ciepły ręcznik). I tak samo podczas pierwszego płukania, farby nie dałam rady spłukać do końca, przez co włosy wydawały się matowe (ale za to grube). Kolor wyszedł brązowy, z ciepłym połyskiem, moim zdaniem nieco jasny, jednak po 48 godzinach stał się ciemniejszy. Po spłukaniu zastosowałam olejowanie włosów, które w moim przypadku jest bardzo ważne, ponieważ henna nieco wysusza. W moim przypadku niektóre siwe włosy uzyskały kolor złoty.
Jestem bardzo zadowolona i na razie nie mam zamiaru wracać do farb chemicznych, tylko być wierna Khadi. Mam zdrowsze włosy, bardziej błyszczące i mocniejsze – żadna sklepowa farba mi tego nie zapewni.